bryza ze wschodu –
tu odnajduję siebie
we mgle
breeze from the east–
here I find myself
in the mist
Zdaję sobie sprawę z rymu...
tu odnajduję siebie
we mgle
breeze from the east–
here I find myself
in the mist
Zdaję sobie sprawę z rymu...
Ale mam i przeświadczenie, iż rym ten sprowadza mój trójwers do niezbędnej harmonii.
I am aware of the rhyme. . .
But also I've got the conviction that that rhyme boils down my three-line haiku to the essential harmony.
Wschodnia bryza bywa chłodna... Ale może rozwieje mgłę, a ocali sedno?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)
p.s. Zapytam przekornie: Co by było gdyby zburzyć harmonię zmieniając "mist" na "fog"? ;)
Bywa chłodna... Mgłę rozwieję, w to nie wątpię...
UsuńSedno ocali się samo!
Pozdrawiam :)
p.s. Zburzyć harmonię? To by była zbrodnia!
- "fog" to prawie "frog"
- "fog" to również "confusion"
Mist?
Oh, ewokuje większą delikatność.
Ba, zawiera w sobie i "mis(s)"[czasownik) i "mis(s)" (rzeczownik).
L.
"Frog" nie jest taka zła - całowana staje się królewiczem :)
UsuńA "miss" - pół biedy z tęsknotą, gorzej jeśli owo "miss" przetłumaczymy jako: przegapić, zaprzepaścić, stracić...
Dla Twojego szczęścia Leszku, wciąż upieram się przy "f(r)og". ;)
Ponownie pozdrawiam :)
Widzę, że poszliśmy tym samym tropem. ;-)
UsuńInteligentne kobiety, Aniko, potrafiły mnie zawsze odkryć. (Tę ich cechę zawsze doceniam.)
Ale obecnie są to przeważnie miłośniczki archeologii.
Archeologia? - dziwisz się. . .
Haiku, natura i Park Jurajski – pasują do mnie jak dobrze skrojony garnitur Armaniego. ;-)
Królewiczem nigdy nie byłem, nie jestem i nie będę (oh, chciałoby się napisać: nie mów nigdy "nigdy" ;-)
A gdyby "frog" okazał się "ropuchą", hę? ;-). Po prostu – nie chciałem ryzykować – takim hazardzistą to ja nie jestem. ;-) Ale ruletka kręci się jak karuzela, czuję się nieomal jak w wesołym miasteczku – takie Knott's Berry Farm (a może nawet Disneyland, hm?) – zastanawiam się tylko, jaki numerek wypadnie.
I uśmiecham się do własnych myśli.
Co do "miss": ja nie przegapiam. . .
Ale przyznam, że magikiem nie jestem - czasami coś mogę stracić, coś zaprzepaścić. . .
Coś bardzo wartościowego. . . Jak zresztą każdy śmiertelnik.
Dla mego szczęścia?
Aniko, jestem wdzięczny za Twój "upór" :-)
F(r)og-mist-f(r)og-mist-f(r)og -mist – na kogo wypadnie na tego bęc.
Ponownie pozdrawiam :-)
PS.
Moje szczęście, Aniko, jest jak dym z papierosa – taka delikatna smużka wirująca ku niebu, smużka, która znika. . .
Ale nie martwię się – jam nałogowy palacz. Często po nie sięgam (po papierosy, jak i szczęście).
A może szczęście to bryza?
O! Właśnie teraz słyszę wiatr...
L.
myśląc o szczęściu...
Usuńsmużkę dymu z papierosa
wchłania mgła
Tu obstaję za mis(s)t ;-)
Podoba mi się Twój trójwers. ;-)
UsuńCzytając go wchłaniam dym z mojego papierosa - i bez dwóch zdań - czuję zadowolenie (a może tylko mój mózg?);-)
Tak.
Mis(s)t to mis (s)t!
F(r)og to f(r)og!
Dzięki ;-)
Leszek
A dlaczego nie południowa albo zachodnia tylko ze wschodu? Jakoś tak zimnem powiało :/
OdpowiedzUsuńMonika S.
Bo wieje właśnie ze wschodu ;-)
OdpowiedzUsuńPowiało, bo u mnie na Wybrzeżu - naprawdę - bardzo chłodno (wiatr i śnieg !)
Pozdrawiam, Moniko
Leszek :-)
dochodząc do końca
OdpowiedzUsuńkomentarzy o bryzie
spoglądam na datę
zerkam na kalendarz
spokojnie
jeszcze nie październik
mówią, że świat
to globalna wioska
a ja na tej wsi
sobie nie radzę
z formatem dat
bo dziś jest trzynasty
marca
Zacznę od początku:
OdpowiedzUsuńWitaj Iris. :-)
Data chyba nic nam nie powie: październik i marzec toż to jedynie nazwy.
A na to, że świat staje się globalna wioską mam jedyną radę: zatrudniłbym szamana i zapytał: Kiedy wreszcie ta zima odpuści? On ma taki bliski kontakt z naturą (z haiku?)
A i na przesądach się zna. ;-)
Pozdrawiam
Leszek
Leszku
OdpowiedzUsuńszczęśliwi czasu nie liczą, a Google?
Google daje nam prawo wyboru
ograniczone jednak,
bo ja na przykład mam zaznaczone u siebie w opcjach
te 5 kafelków obok siebie z dopiskiem Poleć to w Google
i nie mogę się doczekać
kiedy Google zdecyduje się
uwidocznić je na moim blogu;
oprócz Google
nie znam żadnego innego
szamana ... niestety :)
Pozdrawiam
Iris
Szczęśliwi czasu... - to tylko takie powiedzenie ;-)
OdpowiedzUsuńGoogle, oh, to tylko narzędzie (jak każde inne), które jest stosowane w dobrych - a czasami w niecnych - celach.
Google... niestety :-) to nie szaman - to służący wykonujący polecenia ludzi.
Znałem kilku szamanów z Polinezji: jeden wspinał się na boso na wielka palmę. :-) W ciągu kilku sekund.
Niestety :-) tej wspinazcki wszystkim bym nie polecał.
A kafelki same nie polecą!
Też i nie Google o tym zadecyduje - to sprawka palca (nie, nie Bożego).
To będzie palec jakiegoś śmiertelnika.
Pozdrawiam
Leszek
Leszku
OdpowiedzUsuńdziękuję za wysłuchanie i za użyczenie swojej przestrzeni :)
Do następnego razu :)
Iris
Irenko,
OdpowiedzUsuńProszę :)
Do następnego wyklikania :-)
Leszek
Mam wrażenie, że to o czymś (kimś może?) wyjątkowym, skoro dzięki temu (niej?) znalazł pan siebie, we mgle. ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam. I.
Dobry wieczór, Pani Izzo,
OdpowiedzUsuńoh, pierwszy komentarz od Nieznajomej jest bez wątpienia czymś wyjątkowym. Wrażenie - tym bardziej.
Za komentarz i za wrażenie (moje): dziękuję. :-)
Pani Izzo, imię (nick?) Pani wyjątkowo kojarzy mi się i z haiku, i z dalekim "krajem ze wschodu". Mam na myśli Issę (poeta haiku) i Jizō (bóstwo japońskie).
Wspominam Jizō, gdyż nastąpi dygresja (w podziękowaniu za Pani komentarz) nawiązująca do mojego haiku.
Otóż Jizō, bóstwo czczone w Japoni jako patron noworodków i dzieci nie narodzonych, pielgrzymów i kobiet w ciąży, w "lewej ręce trzyma hōju (jap. 宝珠 klejnot spełniający życzenia) zaś w prawej shakujō (jap. 錫杖), długi brzęczący kij, który ma ostrzegać owady i drobne zwierzęta, aby na nie przypadkiem nie nastąpić."
Co więcej, w Tokio znajduję się słynny
""cudowny" posąg, zwany "Uciekający Jizō" lub "Jizō Spełniający Życzenia". Według legend, posąg często uciekał ze świątyni na dalekie wędrówki. W końcu powstał zwyczaj obwiązywania posągu sznurkiem i wypowiadania przy tym życzenia. Skrępowany w ten sposób Jizō nie ma innego wyjścia, jak tylko spełnić życzenie; wówczas sznurek jest rozwiązywany. Ogromna ilość życzeń powoduje jednak, że posąg stale obwiązywany jest niezliczonymi sznurkami i ponowne ucieczki Jizō są niemożliwe." [http://pl.wikipedia.org/wiki/Jiz]
Co ma wspólnego Jizo ze mną i z moim haiku? Hm, ja też cenię i dzieci i kobiety, staram się również spełniać życzenia (nie wszystkim, to oczywiste), tak jak i on - lubię wędrówki (bardziej te "samolotowe" lub "myślowe", niż piesze).
To nie wszystko - zamiast sznurka posiadam "nić Ariadny" (w myślach), która doprowadza mnie zawsze do jakiegoś kłębka. Na dziś ten kłębek jest koloru białego (ta mgła sprzed kilku dni i ten niekończący się śnieg, rzecz jasna :-)).
I jeszcze jedno: nie noszę ze sobą kija, wolę od niego "swoją wolę", dzięki której nie depczę zwierząt i, jak "metaforycznym kijem", rozwiewam tę mgłę. Choć liczę na bryzę, że trochę pomoże...
(Z Naturą wszak jestem na straconej pozycji ;-))
Powrócę (z dygresyjnej tułaczki) do mojego haiku.
Bardzo je lubię: jest pełne tajemnicy i niewiadomej (jak w matematyce, którą nad wyraz cenię – toż to królowa ;-)).
O czym ono jest? O czymś ważnym. Każdy czytelnik otwiera sobie samemu drzwi do interpretacji. ;-)
O kim? O mnie! ;-)
Mgła nie jest wieczna, Pani Izzo, prędzej czy później odpowiedź i droga zabłyszczy w słońcu. Jak klejnot. ;-)
Serdecznie pozdrawiam północnie.
(Gdańsk o godzinie duchów ;).
Leszek
PS.
Jeśli będę miał na tyle szczęścia, by ujrzeć na moim blogu Pani komentarz jeszcze raz (wyznaję zasadę: wszystko jest możliwe), proszę się zwracać do mnie po imieniu (ale wybór zostawiam oczywiście Pani :))
L.