o zachodzie słońca
wciąż
moje warkocze płoną
moje warkocze płoną
kiedy wplotłeś się
we mnie
at sunset:
still
my plaits burning
as you entwined
in me
trochę długawe te sploty jak na haiku, hm?
o zachodzie:
wciąż moje warkocze
wciąż moje warkocze
przy nim płoną
at sunset:
still my plaits
burning by him
at sunset:
still my plaits
burning by him
o zachodzie:
OdpowiedzUsuńwciąż moje warkocze
przy nim płoną
Ależ mi się podoba.
Pomyślałem też tak:
o zachodzie
moje warkocze wciąż płoną
w jego oczach
Pozdrawiam, Leszku. Świetny utwór.
K.
Ależ to haiku mnie wkręca... Brawo, Leszku.
OdpowiedzUsuńK.
Karolu,
OdpowiedzUsuńŚwietny komentarz. ;-)
A jakież impro! Masz oko.
Oczy-wiście, dziękuję i pozdrawiam słonecznie.
L.
"Masz oko."
OdpowiedzUsuńTy, Leszku, też...
Czapki z głów.
Pozdrawiam,
Karol
PS.
OdpowiedzUsuńLeszku, to nie impro. Zrób z tym, co chcesz. To Twoja własność. Bardzo inspirujesz.
K.
Mamy więc obaj "oko".
OdpowiedzUsuńDo zaplatania "warkoczy".
Okie dokie, z Twoim "impro" robię co chcę.
Wplatam je w moją pamięć.
Karolu, Twoje haiku i komentarze na Twoim blogu są dla mnie niesamowitą inspiracją. Nie mówiąc o języku francuskim.
Dzięki.
L.
L.
Dzięki za dobre słowo.
OdpowiedzUsuńMiłego dnia!
K.:)
Dzwony biją!
OdpowiedzUsuńMiłego popołudnia!
L.:-)