24.04.2021

Pochylając się nad Bashō


analizuję jego miniaturki i co rusz wynurza się spod znaków kanji – bez żadnej wątpliwości widoczny – pewien specyficzny pierwiastek poetyckości, w zapisie hiraganą zaś – wyjątkowy ładunek instrumentacji głoskowej oraz onomatopei, jak i homonimii. Znad nazw geograficznych czy historycznych unosi się natomiast duch czasów już minionych nawet dla Bashō. W japońskiej grafemice zatem poruszam się jak w sferze niezwykłej wieloznaczności.
(Nie wchodzę teraz oczywiście na teren, który znajduję się pod panowaniem kigo.)

Charakteryzując powyżej pióro Bashō, wskazałem na "pewien specyficzny pierwiastek poetyckości", który to – umykając bez żadnych barier z angielskich i polskich przekładów – tracimy bezpowrotnie.

Sądzę, że do tego sprowadza się otchłań, jaka dzieli haiku japońskie od tych tworzonych w innych kręgach językowych.

A może pokutuje w piszących haiku i w tych zajmujących się translatorską działalnością poza granicami Japonii przywiązanie do zbyt rygorystycznego REALIZMU? Skąd się ono pojawiło? – zapytam.

A może to jedynie wyraźny wpływ Masaoki Shikiego i jego teorii tworzenia "obrazków z natury" na czytelników, twórców i tłumaczy haiku?

A może wreszcie właśnie to spojrzenie – przez pryzmat i optykę tego niezwykłego miłośnika europejskiego realizmu, którym był Shiki – jest główną przyczyną, że czytając przekłady haiku Bashō tkwię w permanentnym stanie niedosytu?

I cóż z tym zrobić?

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz